September 7, 2017

Odbudowa utraconego dziedzictwa – Polska i Rosja

Polska poniosła ogromne straty w czasie drugiej wojny światowej, wiele polskich miast było startych z powierzchni ziemi. Po zakończeniu wojny Polacy zaczęli odbudowywać swoje miasta. Pojawiło się trudne pytanie: jak postępować z utraconym dziedzictwem? Jest kilka sposobów. Można na przykład zostawić ruiny. Taki podejście stosuje się zazwyczaj wobec pozostałości dawnych budynków. To, co przetrwało do naszych czasów jest zostawione w tej formie, w jakiej przetrwało. Nikt nie ma zamiaru odbudowywać chociażby antycznych budowli. Ruiny są konserwowane i one same stają się dziedzictwem. Albo na przykład budynek młyna Grudinina w Wołgogradzie, który zdecydowano pozostawić zniszczonym, jako pamiątkę po Bitwie o Stalingrad. Niestety, w ruinach nie można mieszkać, dlatego takie podejście nie nadaje się do miast, do których wracają ich mieszkańcy, można je stosować tylko do pojedynczych budynków.

Drugie podejście - zbudować miasto od nowa, według nowego projektu. Takie podejście zastosowano między innymi w Sewastopolu, który także był praktycznie całkowicie zburzony. Jest jeszcze podejście, w którym utracona tkanka miasta jest odbudowywana. Takie postępowanie jest niezwykle skomplikowane – najważniejsza w historycznym dziedzictwie jest wszak autentyczność. Bez autentyczności dziedzictwo nie istnieje. Nie można dzisiaj wykonać idealnej kopii obrazu Repina i oświadczyć, że jest wartość równa oryginału. Dlatego, nie można wszystkiego wyburzyć i odbudować "tak jak było wcześniej". W takim wypadku wyjdą z tego potworki jak Wojentorg, hotel Moskwa czy cerkiew Chrystusa Zbawiciela.

Tutaj pojawia się pytanie: a kto za to będzie płacić? Zrekonstruować budynek używając starych szkiców i fotografii – to jedno. Naukowe odrestaurowanie – to coś zupełnie innego. W drugim wypadku używa się materiałów i technologii, których używano przy budowie oryginalnych obiektów. Odrestaurowanie w sensie naukowym nie pozwala na domysły i zmiany w pierwotnym projekcie. Wiele ludzi nie widzi różnicy w tych podejściach, chociaż tak naprawdę jest ona ogromna.

Polacy wybrali pośrednią drogę. Zaraz po wojnie zaczęli odbudowywać swoje miasta. Cegła po cegle. Niektóre budynki były odbudowane w pierwotnym kształcie. Gdzieniegdzie budowane nowe budynki opierając się na fotografiach i szkicach. Minęło kilak dziesięcioleci a ten proces wciąż trwa. Oczywiście – można było robić to lepiej. Ale dzisiaj Gdańsk przywrócił sobie status historycznego miasta. Szczególnie dobrze widać to, jeśli porównać go z Kaliningradem, gdzie planowo niszczono wszystko, co związane z niemiecką historią.

Porównajmy Gdańsk i Kaliningrad.

Na przestrzeni dziejów Gdańsk ciągle zmieniał przynależność – raz był polski a raz niemiecki. W 1793 roku Polska została kolejny raz podzielona między zaborców i miasto do 1920 roku było częścią Prus. Do początku Drugiej Wojny Światowej Danzig był typowym niemieckim miastem, mimo tego, że od 20 lat był pod kontrolą Polski. Jeśli spojrzeć na przedwojenny Gdańsk z lotu ptaka widać jak gęsto był on zabudowany.

Pod koniec wojny, niektóre rejony Gdańska były praktycznie całkowicie zniszczone w wyniku bombardowań aliantów, ognia artyleryjskiego sowieckich wojsk i ciężkich walk w mieście. Wiele budynków szybko spłonęło, czemu winne były drewniane elementy dachów i sufitów. Płonęły całe kwartały – straż pożarna nie nadążała z gaszeniem, ogień rozprzestrzeniał się po dachach, brakowało też wody.

Gunter Grass "Blaszany Bębenek":

Główne Miasto, Stare Miasto, Korzenne Miasto, Stare Przedmieście, Młode Miasto, Nowe Miasto i Dolne Miasto, budowane łącznie ponad siedemset lat, spłonęły w trzy dni. <...> Kościół Najświętszej Marii Panny płonął od środka i przez ostrołukowe okna ukazywał uroczyste oświetlenie. Pozostałe, nieewakuowane jeszcze dzwony Świętej Katarzyny, Świętego Jana, Świętej Brygidy, Barbary, Elżbiety, Piotra i Pawła, Świętej Trójcy i Bożego Ciała stapiały się w dzwonnicach i skapywały bez szmeru. <...> Ulica Świętego Ducha płonęła w imię Świętego Ducha, Radośnie płonął klasztor franciszkanów w imię Świętego Franciszka, który przecież kochał i opiewał ogień. Ulica Mariacka płonęła równocześnie w imię Ojca i Syna. Że spłonął Targ Drzewny, Targ Węglowy, Targ Sienny, to samo przez się zrozumiałe. Na Chlebnickiej chlebki już nie wyszły z pieca. Na Stągiewnej kipiało w stągwiach. Tylko budynek Zachodniopruskiego Towarzystwa Ubezpieczeń od Ognia z czysto symbolicznych względów nie chciał spłonąć.

Kiedy pożary się zakończyły, centrum miasta było praktycznie martwe. Jeden z brytyjskich świadków wydarzeń powiedział, że "rozpoznał tylko trzy budynki". Według różnych danych od 80 do 95 % domów Głównego Miasta było zniszczonych.

Zapamiętajcie ten obraz... Wydawałoby się, że zniszczenia są nieodwracalne...

Odbudowa miasta zaczęła się już w 1945 roku od oczyszczenia miasta z ruin, zbudowania tymczasowych mostów, uruchomienia kanalizacji, elektryczności gazu i transportu.

Wtedy też zaczęły się debaty na temat losu zniszczonych dzielnic Gdańska. Jedni proponowali ostatecznie zburzyć pozostałe ruiny i niczego nie odbudowywać. Inni chcieli ograniczyć odbudowę do wybranych, historycznych budynków. Jeszcze inni opowiadali się za zbudowaniem nowego centrum miasta i nowego portu w innym miejscu – tak jak robiono to wcześniej, w przypadku podobnych katastrof. Byli i tacy, którzy chcieli wyburzyć ruiny i zbudować na ich miejscu "komunistyczne" miasto, z przecinającą ją trasą szybkiego ruchu i wieżowcami.

Koniec końców, 25 września 1947 roku Główny Urząd Konserwatorski kierowany przez Jana Zachwatowicza przyjął uchwałę o odbudowie centrum Gdańska w jego historycznych granicach.

Zdecydowano się odbudować zabytki architektury, przystosowując je do współczesnych potrzeb miasta. Rok później utworzono Główny Urząd Planowania Przestrzennego, który zajmował się głównie zapewnianiem budynków mieszkalnych w powojennej Polsce.

Niektórzy specjaliści uważają, że w latach 50-ych odbudowa historycznych dzielnic w polskich miastach była prowadzona nieprawidłowo, to, co robili budowniczowie było "niezgodne z zasadami restauracji".

W Gdańsku toczyła się polemika między zwolennikami rekonstrukcji i restauracji. Pierwsi (oni w rezultacie wygrali) chcieli odbudowywać miasto korzystając z przedwojennych fotografii. Drudzy chcieli wykorzystywać te części budynków, które przetrwały i szukać starych projektów, aby odbudowa była zgodnie z historycznymi wzorcami. Mówili oni, że "odbudowa kończy się tam, gdzie zaczynają się domysły (dotyczące zewnętrznego oblicza budynków i decyzji inżynierskich)". Tym niemniej – byli oni w mniejszości.

Długi Targ, epicentrum kampanii odbudowy starego Gdańska. Wszystko to było odbudowane.

Od lat 40. do 60. w Głównym Mieście udało się odbudować kilka najważniejszych budynków: bazylikę Wniebowzięcia NMP, Wysoką, Złotą i Zieloną Bramę, Wieżę Więzienną, Ratusz, fontannę Neptuna, Dwór św. Jerzego, Dwór Artusa i inne budynki, które znowu stały się atrakcjami.

Niektóre domy szybko się zestarzały i niewprawny obserwator nie jest w stanie powiedzieć, kiedy dokładnie były zbudowane. Ale jeśli spacerujecie po centrum Gdańska praktycznie wszystko, co widzicie pochodzi z lat 50. i 60. XX wieku.

W odróżnieniu od Głównego Miasta, Stare Miasto i Stare Przedmieście nie zostało w pełni odbudowane. Tutaj skupiono się na odbudowie kościołów.

Historyk architektury, wykładowca Politechniki Gdańskiej Jakub Szczepański:

"Dyskusja rozpoczęła się już w 1945 roku, omawiane były różne koncepcje. Na przykład – zostawić ruiny, jako pamiątkę po wojnie i zbudować nowe centrum miasta w innym miejscu – w Gdyni albo na Wrzeszczu. Albo – zbudować zupełnie nowe centrum na miejscu starego – tak jak np. w Rotterdamie, gdzie zburzono stare budynki i wzniesiono nowe, wysokie, nie miejące żadnego związku i w żaden sposób nieprzypominające starego miasta. Proponowano też rekonstrukcję historycznego centrum.

W ciągu pierwszych dwóch lat po wejściu Polski do bloku sowieckiego nie było u nas jeszcze stalinizmu, dopuszczalna była dyskusja na dowolne tematy. Ta swoboda dyskusji niestety zakończyła się w 1947-48, a do tego czasu – ludzie spierali się, wygłaszali swoje opinie na temat tego, co robić z historycznym centrum Gdańska. Na przykład jeden dziennikarz z Warszawy napisał coś takiego: da mnie nie ma większej radości niż patrzeć na zburzone świątynie Krzyżaków. Było bardzo dużo przeciwników odbudowy, którzy cieszyli się możliwością wybudowania nowego, polskiego miasta na ruinach historycznego centrum. Inni ludzie mówili, że trzeba odbudować Gdańsk jak europejskie miasto, jak zabytek".
"W 1947 roku podjęto decyzję o rekonstrukcji, nie całego historycznego miasta, a tylko, jednego głównego miejsca – centrum. W innych dzielnicach także była historyczna architektura, ale nie zdecydowano się jej odbudowywać. W Gdańsku Stare Miasto (średniowieczne) było powierzchniowo bardzo duże, odbudować wszystko było niemożliwością. W Warszawie na przykład, Stare Miasto jest bardzo małe – trzy, cztery ulice, a w Gdańsku Główne Miasto to pięć Starych Miast w Warszawie. Powstało pytanie: kto będzie odbudowywać i dla kogo? Kto będzie żyć w tej dzielnicy po odbudowie? Zdecydowano się zbudować tutaj dzielnicę dla robotników stoczni. Ale jak odbudować historyczne miasto i przy tym wypełnić zadanie rozmieszczenia w nim niewielkich mieszkań? Pieniędzy przecież nie było dużo".
"Centrum miasta do wojny było zabudowane bardzo gęsto – praktycznie na 90%. Światło dostawało się do mieszkań przez wąskie – dwa na dwa metry – podwórka – studnie. Po wojnie zdecydowano się budować zwykłe budynki, odpowiadające współczesności, na granicy kwartałów z jednej i drugiej strony, a między nimi pozostawić miejsce dla zieleni, żeby miasto mogło oddychać. Wewnątrz te domy były zwykłymi dla tamtych czasów domami, a z zewnątrz fasady wyglądały jakby za nimi były trzy domy z trzema wąskimi fasadami. To była tylko dekoracja, wewnątrz wszystko było zgodne z normami nowego budownictwa – mieszkania, szkoły, przedszkola, itd. Prace rozpoczęto w 1950 roku, do 1965 zrobiono wiele, ale prace nie było zakończone. Wtedy nie było już takiej koncentracji budownictwa w centrum, rozpoczęto zabudowę innych dzielnic, dlatego tutaj pozostały niezabudowane miejsca".
"Moim zdaniem, Gdańsk podjął właściwą decyzję, uzasadnioną ekonomicznie: wybudowano dobre mieszkania dla ludzi, co było wymogiem tamtych czasów i równocześnie – Stare Miasto przetrwało. To nieco dziwne dla Danzig, kiedy idziemy po ulicy a za domami widzimy ogromne podwórka – to nie historyczna struktura, ale plan kwartałów został zachowany. Zresztą – teraz proponuje się zabudować niektóre dwory historyczną zabudową. Po wojnie uważano, że wszystko, co zbudowane w XIX wieku – jest złe, dlatego odbudowywano Gdańsk z końca XVIII wieku, kiedy był on polski, a nie przedwojenny Danzig. W niektórych miejscach architekci zbudowali coś podobnego do historycznej zabudowy – nikt nie wiedział jak to wyglądało w XVIII wieku – nie było fotografii ani obrazów – i to wyszło nieautentyczne".
– Jak odbudowywano zabytki – Kościoły, Ratusz, itd.?

– Odbudowa rozpoczęła się w końcu 1945 roku. Pierwsze, co rozpoczęto to budowa dachu nad Kościołem Mariackim. Do 1950 roku tylko dwa kościoły były bez dachów, a ogólnie w centrum jest 14 gotyckich kościołów. Do końca lat 40. wszystkie dyskusje na temat odbudowy zabytków były zakończone – zdecydowano się je odbudować w historycznym kształcie.

– Wyszła z tego taka mieszanka – budynki sakralne odbudowano dokładnie, a pozostałe – to dekoracja?

– Tak. Ale myślę, że tutaj było to wykonane lepiej niż w innych miastach. Chociażby w Lubece, którą Amerykanie bombardowali już od 1942 roku. Po wojnie w Lubece nie zwracano uwagi na kwartalną zabudowę, budowany wszystko od nowa – z czerwonej cegły i z wysokimi dachami, aby zachować charakter starej zabudowy. Nie rekonstruowano fasad, ponieważ zgodnie z teorią konserwacji to niewłaściwe, uważa się to za fałsz. Po latach 60. zaczęto tam budować coś na wzór Gdańska – budować wzdłuż linii kwartalnej zabudowy.
"Podstawowa część rekonstrukcji Gdańska zakończyła się w 1965 roku. Gdańsk wyglądał już mniej więcej tak jak dzisiaj. Nastąpił czas konserwacji i prac z zabytkami".
"Liberalizm w urbanistyce nie ma zastosowania – nie można budować kto, gdzie i jak chce.

W głowach dużej części mieszkańców Gdańska powstał stereotyp myślenia, według którego stara architektura, albo jej kopia – to dobra architektura, a nowa – także powojenna – to zła architektura. Oni raczej zagłosują za odbudową i rekonstrukcją starych budynków, a nie za nową architekturą. W żadnym polskim mieście nie było takiej skali odbudowy starego miasta jak w Gdańsku – ten długi proces odbudowy zmienił w jakiś sposób mentalność mieszkańców Gdańska".
– Wychodzi na to, ze dla mieszkańców Gdańska dzisiejsze Stare Miasto – nie jest stare, ale nowe – powstało (zmartwychwstało) na ich oczach albo na oczach maksimum dwóch poprzednich pokoleń?

– Tak, tak! Stare Miasto odrodziło się, zmartwychwstało - i stało się nowym – taki paradoks.

– A wszyscy mówili – maska, dekoracja, fałsz...

– Ale dla mieszkańców to nie jest dekoracja, oni tak nie patrzą na miasto. Dla nich to Stare Miasto, ale nasze, polskie. Młodzi ludzie nie pamiętają, kto i kiedy zbudował Stare Miasto w obecnym kształcie. Wielu z nich myśli, że dzisiejsze Stare Miasto to dokładna kopia przedwojennego Danzig. I niech tak myślą – to już nieważne.

Centrum Gdańska dzisiaj naprawdę przypomina typowe, stare, europejskie miasto. Jeśli się nie przyglądasz – nie zauważysz różnicy.

Dworzec Główny w Gdańsku. Jeden z niewielu budynków, który przetrwał wojnę. Dokładniej – przetrwała wieża, resztę zdania trzeba było odbudować po pożarze.

Czasami spotkacie naprawdę stare budynki, które przypominają, że dookoła wszystko zostało odbudowane.

Żuraw, jeden z symboli miasta.

Powiedzcie szczerze – uwierzylibyście, że wszystko to zbudowano w latach 60.?

Spostrzegawczy czytelnik może poszukać różnic między współczesnym i przedwojennym Gdańskiem.

Polacy wykonali ogromną pracę i dzisiaj do Gdańska przyjeżdżają turyści z całej Europy.

Czy byłoby tutaj tyle ludzi, tyle życia, jeśli miasto nie byłoby odbudowane z popiołów 60 lat temu?

Niektóre budynki do dzisiaj są ruinami – ale prace nadal trwają!

Brama Stągiewna i Stągwie Mleczne.

W budynku XVII wiecznego spichlerza zrobiono hotel.

A ten hotel wygląda tak, jakby w ogóle całe życie tu stał.

Magia znika jeśli wejść na podwórko.

Na podwórkach bałagan, brud i pełen syf (pizdec). Za to Polakom powinno być wstyd.

Jeszcze jedno podwórko w centrum Gdańska.

Koszmar. Jak Polacy mogli do tego dopuścić?

Tutaj przed wojną była gęsta zabudowa. Niestety, nie została odbudowana, żeby zostawić tutaj jasne podwórko a w konsekwencji błoto i parking.

Centrum z drugiej strony.

Baszta Narożna

W Gdańsku jest całą wyspa, gdzie w starych spichlerzach otwierają się hotele, restauracje i biurowce. Tak też nazywa się wyspa – Wyspa Spichrzów.

Jest też trochę kwartałów, które przetrwały wojnę.

Tutaj zachowały się rzadkie dla Gdańska przedwojenne budynki.

Mówią, że te kwartały będą teraz porządkowane.

Stare okna! W centrum Gdańska takich piękności nie spotkasz.

W nowych domach wygląda to tak:

Stare klatki schodowe

Ogólnie – Gdańsk jest piękny.

No, a teraz żegnamy się z pięknym Gdańskiem i pojedziemy do Kaliningradu!

Przypomnę, że centrum Konigsberga (Królewca), tak jak centrum Gdańska było praktycznie całkowicie zburzone w czasie wojny.

Przed wojną miasto wyglądało tak:

Klasyczne, europejskie miasto z gęsto zabudowanym centrum.

Po bombardowaniach aliantów centrum miasta zamieniło się ruinę. Dokładnie tak jak Gdańsk.

Z tą ruiną można było pracować, ale zdecydowano się wszystko zburzyć... Wyobraźcie sobie tylko, jakim mógłby być Kaliningrad dzisiaj.

Teraz centrum Kaliningradu do samotny kościół, wokół którego znajdziecie puste przestrzenie, szosy i sowieckie osiedla.

Wcześniej zabudowa wyspy Kneiphof była taka.

Tutaj kipiało życie.

Dzisiaj park na wyspie Kneiphof wygląda tak:

Poza drzewami i pustymi przestrzeniami nie ma tutaj nic. Czasami przestrzeń jest wykorzystywana dla jarmarków i miejskich uroczystości.

Ciekawe, że kilka lat temu w Kaliningradzie poważnie myślano o odbudowaniu historycznej zabudowy na przykładzie Gdańska.

Szefowa agencji turystyki Kaliningradzkiej Oblasti, Elena Kropinova:

"Chcemy dokładnie opracować projekt odbudowy centrum Kaliningradu. Możliwe, że jednym z wariantów odbudowy jego historycznej zabudowy będą doświadczenia polskich miast – Gdańska i Elbląga, gdzie historyczne obiekty zostały odbudowane w takim stylu, w jakim były zbudowane wcześniej, ale nieobowiązkowo dokładnie z nimi zgodne.

Teraz centrum miasta jest praktycznie niezabudowane, jest tylko kościół katedralny, dlatego mamy unikalną możliwość podjąć decyzję i uczynić z centrum miasta perełkę".

Nieco niepokoiło "nieobowiązkowo dokładnie z nimi zgodne" – to pachniało Rybną wioską – ale w generalnie jasne było, że władze są świadome problemu i możliwości odbudowy utraconej tkanki miejskiej.

Dlaczego odbudowa się nie zaczęła, nie wiadomo. Być może, wspaniały gubernator Cukanow wtedy dopiero, co objął swoje stanowisko i potrzebował jakiegoś pięknego ruchu, aby przypodobać się mieszkańcom. Ale mieszkańcy gniewnie się sprzeciwili broniąc drzew i kwiatów wokół kościoła. Niewykluczone, że właśnie opinia publiczna miała wpływ na to, że projekt nie był realizowany.

Stare miasto Kaliningradu

– Jakie wrażenie robi na panu Kaliningrad? Może ma Pan jakieś pomysły co zrobić z centrum miasta?

– W Kaliningradzie tak jak w Gdańsku jest wielki potencjał, którego my nie wykorzystujemy – to woda. I Gdańsk i Kaliningrad odeszły od rzek. Tak stało się w wielu polskich miastach. Powoli wraca się do rzek – w Kaliningradzie to Muzeum Światowego Oceanu, w Gdańsku – filharmonia i muzeum Drugiej Wojny Światowej, które mieszczą się nad rzekami. Inwestycje coraz bardziej otwierają się na wodę. Myślę, że dla Kaliningradu to równie ważne, rzeka to kręgosłup miasta, na którym trzyma się centrum. W Kopenhadze i Hamburgu na przykład główne inwestycje wychodzą na brzegi rzek, wszystko, co najważniejsze buduje się na brzegach rzek.
"Bardzo ważne jest to, ze w Kaliningradzie zachowały się fortyfikacje z XIX wieku, niewiele ich zachowało się w Europie, nie przypominam sobie ani jednego miasta z takim pełnym zestawem fortyfikacji. Myślę, że koningsbergskie formy mają wielki potencjał. Są unikalne i mogą być obiektami turystycznymi – i nie tylko. Fortyfikacje czynią Kaliningrad miastem, które ma jakieś unikalne oblicze i jednocześnie – urbanistyczną logikę i wystrój".

Czy turyści chcą tutaj przejeżdżać? Czy chcą tu spędzać czas? Nie.

Tłumaczenie z rosyjskiego: Michał Grelewski/Petersburski.com, Tłumaczenie wywiadu z Jakubem Szczepańskim z języka rosyjskiego: Michał Grelewski/Petersburski.com